Nie zważając na prognozowane opady deszczu, postanowiłam wyżyć się fizycznie i umyć okna. Tygrys jako prawdziwy kot, dzielnie starał się pomagać, usuwając z drogi przeszkody. Oczywiście w jego mniemaniu — czyli ręczniki papierowe czy płyn. Niestety nie udało mi się go skłonić do bardziej zaawansowanej współpracy i stanowczo odmówił nauki komendy „podaj!". Nie omieszkał mi się odwdzięczyć, gdy myłam okna, stojąc stołku na balkonie (X piętro ). Wpatrywał się we mnie i nie wiem, czy czekał, aż pieprznę, czy starał się wzrokiem mi pomóc.
Jako że jestem cała i okna też, śmiem twierdzić, że chodziło o to drugie.