Zbliża się kolejny finał WOŚP. Pamiętam, jak pierwszy raz, wysyłałam pieniądze Owsiakowi w kopercie, na adres radiowej „trójki”. Wtedy, miał tam swój program. Pamiętam też znajomą, która przyznała się, że poprosiła Owsiaka o pieniądze na wymyślony cel. Co zrobił? Przysłał jej. Dopisał notatkę, aby oddała, kiedy będzie mogła. Cel wymyśliła i pieniędzy jej nie brakowało. Z tego, co wiem, też nic nie oddała.
Od tego czasu minęło dwadzieścia parę lat – a to ciągle gdzieś mam w tle głowy. Nawet nie wiem jak takie zachowanie nazwać. Ludzie są okropni.
Niemnie jednak akcja jest niesamowita, wspaniała. Pozwala zjednoczyć wszystkich, zmobilizować do wrzucenia do puszki nawet najmniejszych grosików. Ludzie, którzy na co dzień nie pomyślą, że mogą się czymśkolwiek podzielić – dumnie noszą serduszka przyklejone na płaszczach.
Ja zawsze mam mieszane uczucia. Wszystko jest ok. Jednak, dlaczego taki kraj jak Polska, od ponad dwudziestu paru lat musi wspierać publiczną służbę zdrowia? Czy nie powinno nas zawstydzić to, że gdyby nie Owsiak to w większości szpitali nie byłoby inkubatorów? Nie byłoby przesiewowych badać słuchu noworodków? Gdzie nasza służba zdrowia byłaby?
Na samą myślę mam dreszcze.
Mam nadzieje, że nikt nam nie zabierze WOŚP – i nie przekonamy się, jakby to było, gdyby nie narodowa zrzuta.
Niech w niedzielę, każdy wrzuci tyle ile może – nie kuśmy losu!