W stodole, za którą już tylko las, od czterech lat pracuje „fabryka” drewnianych zabawek. Spod rąk ludzi i trybów maszyn wychodzą miniaturki lodówek, pralek automatycznych, kuchenek i kredensów. Oczywiście, nie brakuje koników na biegunach i… telefonów komórkowych.
Zakład Produkcyjno-Handlowy „Pinokio” w Kaliszu Pomorskim prowadzą Ewa i Paweł Witkowie. Łącznie z nimi pracuje w nim pięć osób.
– Początek był bardzo prosty – wspomina Paweł Witek. – Gdy skończyła mi się umowa o pracę w Niemczech, wróciłem do kraju i nie miałem co robić. Pewnego dnia znajomy spytał, czy znam jakiegoś stolarza, który zechciałby robić drewniane klocki dla dzieci. A przecież ja jestem stolarzem. I tak się zaczęło.
Klocki, jak i wszystkie inne zabawki, podlegają ostrym normą. Żadna część nie może mieć ostrych krawędzi ani nie ma prawa się ułamać. Drewno, z którego są wytwarzane, jest pierwszego i drugiego gatunku. – Kupujemy je od naszych znajomych – mówi Ewa Witek. –
Dla nich są to tylko odpady nienadające się do produkcji, na przykład mebli, czyli krótkie kawałki. A nam właśnie takie są potrzebne.
Zakład produkuje zabawki na zamówienie. Wzory pochodzą od zleceniodawców.
Ale pracownicy także sami starają się wymyślić coś ciekawego. Pani Ewa też staje przy maszynie. – Jeśli trzeba, to zawsze pomagam – śmieje się – Sama wykrawam przy maszynie do drewniane tulipany. Są doskonałymi upominkami dla przyjaciół. Nowe zabawki, testuje córka właścicieli, Paulina. I, jak mówi, wszystkie jej się podobają.
W kraju zainteresowanie drewnianymi zabawkami nie jest duże, za to chętnie je biorą Niemcy i Norwegowie. – Gdy idziemy do przedszkoli z naszą ofertą, dyrektorzy od razu nas odsyłają – mówi Ewa Witek. – Nie mają pieniędzy, nawet nie zerkną co mamy.
Zakład robi także miniaturowe mebelki. W domkach dla lalek są wszystkie niezbędne akcesoria – od łóżeczek, szafek i wanienek po malutkie umywalki i sedesy. Rodzice mogą zafundować swoim pociechom niemal całe wyposażenie nowoczesnego domu. Są kuchenki, mikrofalówki, kredensiki, lodówki i nawet pralki. Zasadą jest, że wszystkie części są ruchome. Można wciskać przyciski, obracać pokrętła, w pralce jest nawet wiklinowy bęben – który się obraca. Dla młodych muzyków są gitary i mikrofony, dla przyszłych kierowców – motory na biegunach, stacje paliw. A dla młodych biznesmenów – telefony komórkowe.
Oprócz zabawek zakład też na zamówienie wytwarza „prawdziwe” sprzęty – łóżka dla dzieci, stoły, krzesła i… płoty.
Jak mówią właściciele zakładu, mogliby produkować dwa razy więcej, jednak nie ma zbytu w naszym kraju na takie wyroby. – Polacy wolą tańsze plastikowe zabawki – z żalem mówi Paweł Witek. – Może jeszcze przyjdzie do nas moda na ekologiczne zabawki.