Jezioro Bunyonyi to 29 wysp. Prawie wszystkie są zamieszkałe. Łagodny klimat oraz brak zagrożeń, powodują, że osiedlają się tu bogaci, ugandyjscy dygnitarze. Także konsorcja, budujące resorty patrzą na wybrzeże łakomym okiem. Miejsce to ma wiele zalet, można pływać po jeziorze i w jeziorze, odbywać trekkingi po okolicznych pagórkach i podziwiać widoki, czy po prostu relaksować się na hamaku. Nocą wzrok kieruje się ku niebu - ku gwiazdom. Na jeziorze panuje ciemność stąd, widok nieba jest cudowny!
Pośród tych wspaniałości, są jeszcze wyspy, na których nikt nie chce zamieszkać, ba nawet spędzić tam jednej nocy!
Wyspa Akampene, znana jako Wyspa Kary (Punishment Island)
Mała, niepozorna wysepka, wokół sitowie, porośnięta wysoką trawą. Już z daleka widać jedno niewielkie, z powykrzywianymi gałęziami drzewo. A na nich siedzą czarne ptaszyska, jakby czekały na coś. Brr
Jak można się domyślić, nie jest to przyjazne miejsce. Okryta złą sławą wyspa Akampene, czyli Wyspa Kary widziała wiele cierpień.
W okolicach jeziora Bunyonyi, jak w wielu miejscach na świecie piętnowano ciąże pozamałżeńskie. Jednym słowem dziewczyna, która zaszła w ciążę jako panna, była potępiona przez starszyznę i przynosiła hańbę swojej rodzinie. Zamieszkująca wybrzeże jeziora społeczność Bakinga, wymyśliła sposób, jak pozbyć się zhańbionych kobiet. Nadmienie tylko, że chłopcy czy też mężczyźni nie ponosili żadnej kary - co niestety nie jest ewenementem.
Na placu, pośrodku wioski zbierali się wszyscy mieszkańcy. Starszyzna publicznie ganiła dziewczynę i wymierzała jej karę - zesłanie na malutką wyspę. Tam miały umrzeć z głodu. Trudno sobie wyobrazić, co czuła młoda kobieta pozostawiona sama sobie. Ponoć wiele z nich desperacko rzucało się w toń jeziora i starało się dopłynąć do brzegu. Nielicznym się udawało. Czasami też rodzina dziewczyny, wbrew zwyczajowi dowoziła jej jedzenie.
Z tej sytuacji było też legalne wyjście. Mianowicie chłopak, aby poślubić wybrankę, musiał za nią zapłacić. Nie każdego było stać na żonę. I tu starszyzna zezwalała, aby biedak mógł za darmo wziąć sobie żonę - ale panną młodą miała być zesłanka z Wyspy Kary.
Według tego co mówił przewodnik, ostatnia kobieta została wysłana na Akampene w 1956 roku, a więc tylko ponad pół wieku temu. Nie oznacza to, że zmieniły się poglądy - przedślubne ciąże nadal budzą strach u okolicznych młodych dziewczyn.
Habukome - wyspa Johna
Każdy nocleg mieliśmy zaplanowany na innej wyspie. Spaliśmy pod namiotami, w pięknym otoczeniu, z widokiem na jezioro. Tak więc drugą noc spędziliśmy na wyspie Johna. Tak On sam o niej mówił.
Ponoć dziadek Johna pływając po jeziorze, natknął się na tę wyspę i po prostu na niej zamieszkał. Pod wielkim drzewem, na jednym z krańców wyspy przyszedł na świat ojciec Johna i potem on sam. Jak wyznał, nie zawsze tutaj mieszkał. Błąkał się trochę po "okolicy", trafił nawet do więzienia. Gdy wrócił na wyspę, pozwolono mu przyjmować turystów - a to głównie dlatego, że znał angielski. John twierdzi, że wyspa należy do niego. Niemniej jednak pozwala na niej mieszkać każdemu - tak też robił Jego ojciec. Nie wiadomo, ile mieszka na niej ludzi. Gospodarz liczy tylko budynki, choć i ich ilość szybko się zmienia. Na wyspie uprawiają banany, platany, kawę, ziemniaki, fasolę także próbują innych roślin, jak kukurydza czy dynia. Jezioro Bunyonyi niestety nie obfituje w ryby. Zatem muszą zadowolić się tym, co wyrośnie.
Na wyspie mieszka cała rodzina Johna - lecz nie udało mi się ich poznać. Nie wiem dlaczego. Jego żona też tylko przywitała się z nami i zniknęła w czeluściach domu. Wieczorem, Jego córki wraz z dziećmi przeszły obok naszego ogniska i również poszły do siebie. Zapytałam przewodnika dlaczego, odpowiedział, że może nie są zainteresowane, lub jest za mało jedzenia dla wszystkich.
Rano, na jeziorze widać ruch, ludzie do sklepu a dzieci do szkoły. Dodam, że tutaj dzieciaki od najmłodszych lat uczą się pływać canoe. Zbierają się rano i grupą wypływają do szkoły. Muszą być samodzielne.
Przeklęta wyspa i inne piękne miejsca na jeziorze Bunyonyi
Jedną z atrakcji, gdzie wozi się turystów, jest wyspa Kyahugye. A to dlatego, że znajduje się tutaj spory resort, którego właściciel sprowadził na wyspę dzikie zwierzęta. Przewodnik mówił, że żyją ona swobodnie i mogą się przemieszczać po całej wyspie. Na krótkim trekkingu zobaczyliśmy kilka nieśmiałych zebr, osiołki, impale i koby (waterbucks) oraz małpy.
Największą wyspą na jeziorze Bunyonyi jest Bwama. Wyspa była niezamieszkana do czasu, gdy w 1921 roku w te rejony przybył angielski misjonarz Leonard Sharp. W 1931 r. założył tutaj ośrodek leczenia trądu, czyli leprozorium. Na wyspie zbudowano kościół, kwatery dla pacjentów (wioski modelowe) oraz szpital. Zaś sam Sharp osiedlił się nieopodal na wyspie Njuyeera i zamieszkał w małym białym domku. Leprozorium działało do 1980 roku. Obecnie w budynkach odbywają się lekcje, a dzieciaki przypływają na nie codziennie swoimi canoe. Dom doktora Sharpa przerobiono zaś na hotel.
Jezioro Bunyonyi ma też przeklętą wyspę. Na pierwszy rzut oka, nic niezwykłego. Jednak kryje ona w sobie legendę. Ponoć kiedyś na wyspę sprowadziła się niewielka społeczność. Pewnego dnia do brzegu dobiła łódka z dziewczyną, która poprosiła o schronienie - przywódca nie zgodził się i kobieta musiała odpłynąć. Kilka dni później część wyspy zniknęła pod wodą, zatapiając ludzi i zwierzęta. Od tej pory nikt nie chce tam kupić ziemi, obawiając się, że bezpłatnie będzie zmuszony udzielić schronienia każdemu przybyszowi, jeśli nie chce, aby jego majątek utonął. Legenda jest na tyle skuteczna, że do dziś nikt tam nie mieszka, ani nie jest zainteresowany zakupem.
Południową część wybrzeża zamieszkuje społeczność Batwa, częściowo przesiedlona z terenów Nieprzeniknionego Lasu Bwindi - ale o tym w części 3.
O jeziorze możecie poczytać więcej w części 1.
Jezioro Bunyonyi - galeria zdjęć